#TeamSpeednet: Karolina, Head of Employer Branding (EB)

Julia Grycner
July 24, 2023 | Wywiady

Moim kolejnym rozmówcą jest Karolina – Head of Employer Branding (EB). Karolina jest z nami na pokładzie od ponad 7 lat. W krótkim wywiadzie podzieliła się swoją historią pracy w Speednet. Rozmawiałyśmy także o codziennej pracy lidera i wypaleniu zawodowym.

Cześć Karolina, fajnie, że znalazłaś chwilę na rozmowę! Może zacznijmy od standardowego pytania. Czym zajmujesz się w Speednet?

Obecnie pełnię rolę Head of Employer Branding (EB), to relatywnie nowy obszar specjalizacji, więc wiem, że nie wszystkim nasuwa to jednoznaczne skojarzenia. Mam pod skrzydłami świetny zespół i w dużym uproszczeniu wspólnie dbamy o budowanie marki pracodawcy. W codziennej pracy realizujemy zadania z obszaru marketingu rekrutacyjnego i komunikacji. Dbamy o nasz wizerunek w social mediach, realizujemy kampanie rekrutacyjne, organizujemy wydarzenia, akcje charytatywne, wspieramy grupy hobbystyczne. Opiekujemy się też komunikacją wewnętrzną – oprócz codziennych ogłoszeń, prowadzimy miesięcznik i kwartalnik, a także firmową platformę z bazą wiedzy i informacji. Naszą odpowiedzialnością jest także realizacja okresowego badania satysfakcji z pracy, które pomaga nam lepiej odpowiadać na potrzeby naszych pracowników. Dodatkowo, wspieramy inne działy w zakresie komunikacji i przygotowania materiałów marketingowych.  
 
To spory obszar odpowiedzialności, mimo to, choć może to zabrzmi trywialnie, lubię o sobie czasem powiedzieć, że jestem po prostu naczelnym kaowcem [śmiech]. Wiem, że przez te lata pracy część osób kojarzy mnie właśnie z rolą organizatora wszelkiego zamieszania – imprez, inicjatyw czy akcji charytatywnych.

No właśnie, przez lata. Powiesz mi, ile lat już jesteś na pokładzie i jak zmieniała się Twoja rola w firmie?  

Ostatnio świętowałam szczęśliwą siódemkę! Przyznam, że nie taki był plan. To miała być praca na góra pół roku, którą na początku łączyłam jeszcze ze studiami stacjonarnymi. Nie miałam większych oczekiwań. Wiesz jak to jest, jako studentka, klasycznie chciałam złapać się czegoś „bardziej na poważnie”. W tym czasie pracowałam w gastro, dawałam korki z matmy i grałam zarobkowo w gry online. Na ostatnich latach studiów widziałam się w roli analityka i w tym obszarze starałam się o docelową pracę. Brałam udział w kilku wieloetapowych rekrutacjach, które ciągnęły się przez prawie 5 miesięcy (testy psychologiczne, zadania papier-ołówek, rozmowy rekrutacyjne umawiane per menadżer). Finalnie dostałam nawet „wymarzoną” ofertę, ale po 3 miesiącach pracy w Speednet, miałam dobre przeczucie, że trafiłam na swoje miejsce na dłużej – więc odmówiłam.  
 
Odpowiadając na drugą część pytania. Gdy zaczynałam pracę zatrudnialiśmy około 65 osób, większość na stanowiskach technicznych. Na ten stan osobowy, w tzw. dziale wspierającym, mieliśmy całe „trzy i pół” osoby. Marzena odpowiadała za sprawy biurowo-księgowe, Gosia za rekrutację, Michał za sprzedaż, no i ja… na tamten moment zespołowy padawan [śmiech]. Na początek dostałam zadanie związane z uporządkowaniem portfolio projektów i profili kompetencji pracowników. Muszę przyznać, że było to świetne zadanie na start – musiałam napisać z prośbą o informacje praktycznie do wszystkich naszych specjalistów, co automatycznie dało mi możliwość, żeby się z nimi poznać. Zadanie zrealizowałam sporo przed założonym czasem, a że byłam wtedy zatrudniona na umowie zleceniu, zależało mi, żeby „mieć coś do roboty”. I tak naturalnie od pytania „czy może trzeba Ci w czymś pomóc” do bardziej śmiałych „ej daj coś do ogarnięcia”, przez pierwsze 4 lata pracy realizowałam zadania z obszaru rekrutacji, sprzedaży, marketingu, komunikacji czy obsługi biura. Z dużym naciskiem na obszar HR i rekrutację, bo niedługo po dołączeniu do zespołu, zastąpiłam Gosię w czasie urlopu macierzyńskiego.  
 
Pamiętam, jak po około dwóch latach mojej pracy, drukowaliśmy wizytówki i zastanawiałam się co wpisać na stanowisku, pytając o radę, dostałam od naszego CEO propozycje: Hmm… Może wpisz sobie Fullstack Ogarniacz? [śmiech].

Sporo ostatnio mówi się o wypaleniu zawodowym i szczególnie wśród młodszych pokoleń, tendencji do częstej zmiany pracy. Miałaś kiedyś taki moment zawahania?  

Przez pierwsze lata na pokładzie pracowałam w trybie, cytując klasyka polskiego kina: „Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję” [śmiech]. Tak jak wspomniałam, wpadały do mnie zadania z różnych obszarów. Z perspektywy czasu, uważam to za cenne doświadczenie. Naturalnie pozwoliło mi to obrać kierunek specjalizacji, w którym czuję się po prostu dobrze. Złapałam się na tym, że relatywnie szybko zaczęłam unikać zadań z obszaru księgowości czy obsługi biura, neutralnie podchodziłam do zadań sprzedażowych, natomiast zadania z obszaru HR oraz EB, komunikacji czy marketingu niejednokrotnie znajdowałam sobie sama, podsuwałam do akceptacji i przechodziłam do realizacji.  
 
Przechodząc do meritum, tak, miałam momenty zawahania, ale nie bałam się o nich rozmawiać. Pamiętam przynajmniej dwie takie sytuacje. Pierwsze wypalenie było podyktowane lekką frustracją. Ilość drobnych zadań związanych z obsługą biura nie pozwalało mi efektywnie organizować czasu pracy, tym samym część ważniejszych zadań realizowałam „po łebkach”. Po krótkiej rozmowie, rozwiązanie przyszło szybko – zatrudniliśmy dodatkową osobę na stanowisko Office Assistant. Drugie zawahanie, było związane z tym, że rosło we mnie poczucie, że przestałam się rozwijać. Większe doświadczenie, urodziło przekonanie, że w zasadzie nic w pracy nie stanowi dla mnie wyzwania zawodowego. Zbiegło się to z czasem zmian organizacyjnych w firmie. Dostałam wtedy propozycję zbudowania działu odpowiedzialnego za Employer Branding (EB) i Komunikację. Zdecydowanie odebrałam to jako wyzwanie i złapałam wiatr w żagle.  
 
Powyższe trochę przytaczam, z myślą o osobach, które dopiero szukają swojej ścieżki zawodowej. Nawiązuję tu trochę do ostatniego wywiadu, w którym rozmawiałaś z Danielem. Daniel zaczynał jako Analityk, przeskoczył na stanowisko HRowe, teraz próbuje swoich sił jako Delivery Manager. Jeśli dobrze czujecie się w jakiejś firmie, ale nie do końca czujecie swoją rolę – rozmawiajcie. Druga strona, czyli Wasz pracodawca, nie czyta w myślach, a szczera rozmowa jest zazwyczaj najlepszym rozwiązaniem. Zamiast zmieniać pracę, można poszukać możliwości w ramach obecnej firmy.  

Zostanie liderką zespołu to duża zmiana, mogłabyś powiedzieć jak zmiana roli i awans na nowe stanowisko Head of EB przełożyło się na Twoją codzienną pracę?  

Decyzję o wdrożeniu struktury i wyklarowaniu odpowiedzialności dla poszczególnych działów podjęliśmy pod koniec 2021, zatrudnialiśmy wtedy około 180 osób. Zmiany organizacyjne zbiegły się w czasie z rebrandingiem i przeprowadzką do nowego biura. Wspominam to chyba jako najbardziej intensywny okres w Speednet. Dla mnie był to trochę przeskok z one-man band na pracę w dwóch zespołach. Pierwszy zespół to zespół headów „dinozaurów” – mówię dinozaurów, bo w tym zespole średnia stażu w firmie to… 9 lat! Jest nas 6 i mogę śmiało powiedzieć, że znamy się jak łyse konie, ale nie współpracowaliśmy wcześniej blisko, więc musieliśmy nauczyć się pracy razem. Wspólnie z zarządem, pracujemy nad usprawnieniem organizacji w firmie, procesami, strategią, opracowujemy budżety i plany operacyjne. Drugi zespół, to zespół EB, który budowałam od podstaw. Wdrożenie nowych osób i przekazanie im „wiedzy plemiennej”, zajęło mi chwilę. Po półtorej roku mogę śmiało powiedzieć, że dotarliśmy się w 100%. Wiem, że wszystkie nasze tematy są realizowane na najwyższym poziomie, a ja po prostu mam spokojną głowę.  

A czy jest coś co zmieniło się w Twojej codziennej pracy w EB niekoniecznie na plus?  

Od zawsze wychodziłam z założenia, że rola team leadera, menedżera, czy heada nie kończy się na oddelegowywaniu zadań. Takie stereotypy i łatki, często nie przyklejają się bez powodu, w wielu przypadkach tak to właśnie wygląda.  
 
W mojej codziennej pracy nie tak wiele się zmieniło, nadal realizuje zadania operacyjne. Zdarza mi się wskoczyć na zastępstwo podczas urlopów, redagować treści i materiały, przygotowywać posty na social media czy dekorować przestrzeń na imprezy. Raz na kwartał przygotowuję też dużą publikację z ramienia zespołu headów. W Speednet mocno stawiamy na transparentność. Zależy nam, żeby w czasach hybrydowo-zdalnych każdy z naszych pracowników był na bieżąco, co tam w trawie piszczy w poszczególnych działach, nad czym pracowaliśmy i co mamy w planach. 
 
Przysłowiowa 8:00-16:00 nie jest z gumy, więc naturalnie część zadań musiałam przekazać. Nie zawsze przychodzi to łatwo, szczególnie w przypadku tych zadań, które po prostu lubi się realizować. W moim dziale mocno stawiamy na pracę zespołową, podsuwamy sobie pomysły, konsultujemy się, jeśli jakieś zadanie sprawia komuś problem to staramy się wspólnie wypracować rozwiązanie.  
 
Przyznam, że z zadań, które przekazałam w dobre ręce, czasem tęsknię za prowadzeniem rozmów rekrutacyjnych i onboardingów – to świetna okazja, żeby poznać nowe osoby. Dla mojego działu to szczególnie ważne, bo w końcu to z myślą o naszych pracownikach usprawniamy komunikację i organizujemy przeróżne inicjatywy. Warto więc poznać osobiście „naszych klientów” [śmiech].  

Ostatnie pytanie, jak uważasz, co wyróżnia Speednet, szczególnie pod zwględem EB, na tle innych firm? 

Spokojnie mogłabym tutaj na poczekaniu wystawić nam obszerną laurkę i to bez poczucia, że sprzedaję „kota w worku”… Ludzie, atmosfera, kultura organizacyjna, biuro, benefity. Jeśli jednak miałabym wybrać jeden konkretny wyróżnik, to postawiłabym na „firmowe serce” [śmiech]. 
 
Speednet niezmiennie od lat angażuje się w akcje charytatywne i pomoc potrzebującym. Regularnie wspieramy fundacje, zbiórki i organizacje. Od lat co roku, licytujemy coś większego na aukcjach WOŚP – z myślą o pracownikach bądź z myślą o przekazaniu wylicytowanej aukcji dalej np. do Domu Dziecka.  
 
Nie funkcjonuje u nas jednak standardowy model opierający się tylko na przelewach z konta firmowego. W 2017 powołaliśmy instytucję „charytatywnej świnki”. W założeniu skarbonka miała działać jak klasyczna zrzutka – kto chce, to coś wpłaca, a my raz na czas przelewamy uzbieraną kwotę na wybrany cel charytatywny. Co mogę powiedzieć – żażarło powyżej oczekiwań [śmiech]. Już jakiś czas temu licznik zbiórki sumarycznie przekroczył 6-cyfrową kwotę. Jak to organizujemy? Zdarza się, że na firmowym kanale typu „OLX”, wystawiamy coś za wpłatę na charytatywne czy odpalamy puszkę za jakiś mały challenge podczas imprez firmowych. Fajnie obserwować, że nasi pracownicy chętnie dorzucają swoją cegiełkę i pamiętają o takich wartościach.  

Chcesz poznać nas lepiej? Dowiedz się, co nas wyróżnia.